Głębia oceanu to jedno z najbardziej ekscytujących miejsc na Ziemi. A rozwój technologii i odkrycia naukowe ostatnich lat pozwoliły zobaczyć podwodny świat na nowo. Nie umknęło to uwadze filmowców, którzy – niejednokrotnie po raz pierwszy w historii – zarejestrowali wiele spośród nowych odkryć i nadali im formę wciągających historii. I jak przystało na BBC, zrobili to z godnym podziwu rozmachem, który jest znakiem rozpoznawczym telewizyjnych produkcji tej stacji.

 

Tekst: Bartosz Wróblewski

Poniższy tekst jest  skrótem tekstu który ukazał się na łamach FilmPRO. Publikujemy go z drobnymi zmianami zostawiając esencję. Od chwili pojawienia się tekstu, tematyka o której piszemy nie straciła nic ze swojej aktualności.

Wszystkie ilustracje pochodzą z cyklu BBC – Blue Planet II, źródło BBC, materiały prasowe.

Pierwsza „Błękitna Planeta” powstała w 2001 roku. Dotychczas żaden serial przyrodniczy nie pokazywał podwodnego świata tak wszechstronnie. Ale obok wartości merytorycznej produkcja BBC wyróżniała się również na poziomie realizacji. Podwodne ujęcia zapierały dech w piersiach, a wnętrze oceanu i jego mieszkańcy po raz pierwszy byli tak bliscy, jakby na wyciągnięcie ręki.

Wtedy się wydawało, że ludzie nie stworzą już nic lepszego w tej dziedzinie. Ale w kolejnych latach technologia nie tyle się rozwijała, co przeszła rewolucję. Dlatego ekipa BBC jeszcze raz zanurzyła się w głąb oceanów, żeby nagrać to, czego poprzednio nie można było zarejestrować. Rewolucja dotyczy nie tylko lepszej jakości obrazu i większej czułości kamer, dzięki czemu można nagrywać bez świateł niemal w zupełnej ciemności. Chodzi też o nowoczesny sprzęt do nurkowania, w którym można oddychać pod wodą, nie wypuszczając bąbelków powietrza i nie robiąc hałasu. Dzięki temu operatorzy nie płoszą mieszkańców podwodnego świata i mogą nagrywać ich naturalne zachowania, co wcześniej w wielu przypadkach było niemożliwe. A jakby tego było mało, nowoczesny sprzęt do nurkowania nie tylko umożliwił bardziej dyskretną, bo cichą, obserwację podwodnego świata, lecz także wydłużył czas jednorazowego zejścia pod wodę w pełnym ekwipunku z 45 minut do trzech godzin.

Przy okazji cisi realizatorzy mogli też usłyszeć podwodną symfonię: – Odkryliśmy, że tak jak ptaki śpiewają o poranku, to samo dzieje się na rafie koralowej, która budzi się do życia. Ryby śpiewają, krewetki chrupią, foki i delfiny wydają dźwięki. Poniżej lustra wody rozbrzmiewa wspaniała orkiestra, którą niełatwo było zarejestrować. Tym bardziej, że w wodzie dźwięk rozchodzi się inaczej i trudniej zlokalizować jego źródło. Udało nam się nawet odkryć, że kraby mają swoje klikane imiona – opowiada producent Mark Brownlow.

Nowe perspektywy

Największe wrażenie robi jednak strona wizualna „Błękitnej Planety II”, z której słynęła już pierwsza część serii. Sposób realizacji niektórych ujęć mógłby stanowić temat osobnych zajęć w szkole filmowej. Jak choćby płynne ujęcia surfujących delfinów, które nagrywał operator znajdujący się na tej samej załamującej się fali. Albo ujęcia, których operatorami były… same zwierzęta.

– Naukowcy zaprojektowali i zbudowali na nasze potrzeby specjalny sprzęt, który umożliwiał montaż kamery na plecach podwodnych stworzeń. Urządzenie przypomina żabę – przytwierdza się je do pleców zwierzęcia czterema przyssawkami i samo odpada po 12-14 godzinach. Operatorami były m.in. orki, żółwie, rekiny tygrysie i kaszaloty. Takie zdjęcia wymagały anielskiej cierpliwości. Na przykład w Arktyce najpierw w gigantycznym mrozie szukaliśmy orek, próbowaliśmy zamontować im kamerę, a kiedy odpadała, znów trzeba było ruszyć na mroźny ocean i zlokalizować urządzonko nadające sygnał. Ale wszystkie trudności rekompensowały zarejestrowane materiały – twierdzi Mark Brownlow.

Inną spośród technologicznych nowości była podwodna sonda kamerowa (UHD Underwater Probe Camera), która pomagała filmowcom pokazać życie Wielkiej Rafy Koralowej z perspektywy jej mieszkańców. Miniaturowe urządzenie przemieszczało się między konarami korali, które górowały nad nim niczym drapacze chmur w centrach dużych miast. Dzięki niemu można było rejestrować życie Rafy z perspektywy jej mieszkańców (a nawet stawać z nimi oko w oko), a nie tylko obserwować wszystko z dystansu.

Niespotykaną dotąd perspektywę zapewnił także wykorzystany w Arktyce sprzęt, który umożliwia filmowanie z idealną ostrością i ekspozycją powyżej i poniżej lustra wody jednocześnie. Inżynierowie, zatrudnieni właśnie w tym celu, opracowali bowiem dla BBC specjalną kopułę (tzw. Mega-dome / Mega-kopułę), która pozwalała uzyskać ten nietypowy efekt wizualny.  We współpracy z firmą Gates, zajmującą się produkcją obudów do zdjęć podwodnych, zespół zbudował wielki element przedni obudowy w kształcie kopuły o średnicy 24 cali. Dzięki niemu udało się po raz pierwszy zarejestrować z tak dużą dokładnością poruszającą scenę, w której samica morsa wyciąga swoje młode na brzeg góry lodowej.

Jeszcze inną nową perspektywę zapewniły opracowane przez zespół realizacyjny kamery holownicze (UHD Tow-cam). Mocowane z tyłu łodzi umożliwiały przemieszczanie się z tuńczykami żółtopłetwymi czy ławicami delfinów i ich rejestrację, podczas gdy one przemierzały z dużą prędkością ocean.

Telewizja w służbie nauki

Poza nowymi punktami widzenia coraz bardziej zaawansowana technologia umożliwia także rejestrację pewnych wydarzeń z podwodnego świata, które dotąd były nieznane lub obecne jedynie w opisach. Często niezbyt precyzyjnych, ponieważ obserwacja była w tym przypadku zbyt trudna, za droga lub wymagała zbyt wiele czasu jak na skromne możliwości finansowe sponsorujących badania placówek naukowych. Ekipa BBC wielokrotnie zbierała więc nie tylko ujęcia do serialu przyrodniczego, lecz także dostarczała naukowcom bezcenny materiał do pracy. Dlatego ci ostatni chętnie współpracowali z filmowcami, którzy inwestowali w sprzęt, technologiczne innowacje i nie zamykali się na pomysły i wskazówki ekspertów specjalizujących się często w niszowej tematyce.

Bardzo czułe kamery Canona i Sony pozwoliły ekipie BBC pierwszy raz w historii zarejestrować nocą, pod wodą, bez sztucznego źródła światła, niezwykły bioluminescencyjny spektakl, który w pobliżu meksykańskiego wybrzeża dają płaszczki do spółki z planktonem. Ten ostatni drażniony uderzeniami ich skrzydeł produkuje delikatne światło, które zostawia za przepływającymi płaszczkami błękitne, podwodne ślady. Nigdy dotąd nie utrwalone na filmie i niewidoczne za dnia.

Powszechna już realizacja ujęć z dronów pozwoliła także po raz pierwszy w historii zaobserwować w okolicach Hanifaru (wyspa na Malediwach) zjawisko nazwane „cyklonem płaszczek”. Kiedy wzrasta zagęszczenie planktonu, całe ławice płaszczek zaczynają pływać ruchem okrężnym. Z lotu ptaka wygląda to jak satelitarne zdjęcia cyklonów. Naukowcy opisywali to zjawisko wcześniej, lecz nigdy nie udało się go zarejestrować.

Natomiast dzięki cichej technologii na Wielkiej Rafie Koralowej ekipa BBC po raz pierwszy w historii uchwyciła chyba najbardziej niezwykłe wydarzenie. Pewna ryba (Choerodon anchorago, rodzaj ryb okoniokształtnych) rozsmakowała się tam w małżach. By zaspokajać swój wyrafinowany gust, musi nie tylko wiedzieć, gdzie ich szukać, lecz także umieć je otwierać. Zabiera więc znalezione małże do swojej kamiennej kuchni – wybranego kawałka koralu, który przypomina kowadło – i tak długo o nie uderza, aż się otworzą.

– To ciekawa i zabawna historia, ale przy okazji to, że ryba używa narzędzi, pozwala nam docenić jej inteligencję i przedefiniować nasz stosunek do tych stworzeń. I właśnie taki był nasz cel: tworzyć nie tylko rozrywkę, lecz poszerzać nasze rozumienie podwodnego świata i jego mieszkańców – tłumaczy Mark Brownlow.

Pracując z zatrudnionym w firmie projektantem Mohanem Sandhu, zespół zbudował motion control rig, który został znakomicie wykorzystany do filmowania basenu pływowego w trybie time-lapse. Niezależnie od pływów i podnoszenia czy opuszczania się poziomu wody, motion control rig nieustannie filmował, a jego ultraprecyzyjny ruch w trakcie time-lapse’ów pozwolił odkryć podwodne życie basenu pływowego dokładnie jak nigdy dotąd.

Porywający spektakl natury

Cztery lata pracy 25-osobowego zespołu, 125 ekspedycji do 39 krajów na wszystkich kontynentach i ponad sześć tysięcy godzin pod wodą (w tym tysiąc w najgłębszych otchłaniach oceanu) – cały ten wysiłek połączony z wydatkami poniesionymi na stworzenie innowacyjnego sprzętu czy czasem poświęconym na konsultacje i wertowanie sprawozdań z badań naukowych nie miałyby jednak sensu, gdyby w efekcie nie powstała wciągająca opowieść. Bo nie tylko po to ekipa BBC ślęczy w podwodnych ciemnościach z kamerą na podczerwień, by uchwycić, jak poluje bobbit (ang. Bobbit worm; łac. Eunice aphroditois). Jej celem jest przede wszystkim realizacja sekwencji z horroru, której rzeczony robak będzie głównym bohaterem. A do takich po mistrzowsku zarejestrowanych i zmontowanych scen narrację dopisuje i wygłasza nie byle kto, bo jeden z najlepszych opowiadaczy historii w dziejach, sir David Attenborough.

Kluczem do sukcesu produkcji przyrodniczych BBC jest bowiem nie tylko mistrzowska realizacja i charyzma Davida Attenborough. Gdzieś w tle (i w napisach końcowych) przewija się ekipa, która opowiada o przyrodzie, odwołując się do tradycji kina i czerpiąc z niej gatunkowe wzorce. Dzięki temu poszczególne odcinki są łatwiej przyswajalne, a my jako ludzie dostrzegamy, jak wiele łączy nas ze światem podwodnych roślin i zwierząt. Niby to wiemy, ale zobaczyć to i niemal poczuć, to zupełnie coś innego. 

Realizacja serialu przyrodniczego na tak wysokim poziomie wymaga, rzecz jasna, znakomitego przygotowania, poświęcenia, warsztatu i… szczęścia. Bo jak twierdzi producent wykonawczy James Honeyborne, filmowanie pod wodą oznacza bycie na łasce i niełasce potężnych sił: pływów, prądów, wiatru, fal, ciśnienia, słabej widoczności… One wszystkie mogą uczynić życie ekstremalnie wymagającym. Te wszystkie nieprzewidywalne elementy w połączeniu z faktem, że o oceanach wiemy mniej niż o jakimkolwiek innym środowisku na Ziemi, czynią realizację filmu o podwodnej dzikiej przyrodzie wyjątkowo trudną.

Kto jednak widział „Błękitną Planetę II”, ten wie, że było warto. A kto nie widział, ten powinien zobaczyć. Bo to prawdopodobnie najlepszy serial przyrodniczy w historii.