Siedemdziesiąt lat temu, 30 września 1952 roku, w Broadway Theatre w Nowym Jorku odbyła się premiera filmu „This Is Cinerama”, która była też premierą samej Cineramy. System wyświetlania z trzech projektorów olbrzymiego, panoramicznego obrazu na wklęsłym ekranie nie miał wprawdzie długiego żywota, ale zdążył zrewolucjonizować kinematografię: po nim nie było już odwrotu od filmu szerokoekranowego.

Tekst: Andrzej Bukowiecki

Poniższy tekst jest  skrótem tekstu, który ukazał się na łamach FilmPRO. Publikujemy go z drobnymi zmianami, zostawiając esencję. Od chwili pojawienia się tekstu tematyka, o której piszemy, nie straciła nic ze swojej aktualności.

U progu drugiej połowy XX w. każdy seans w kinie w Stanach Zjednoczonych mógł być – jak w tytule pięknego filmu Petera Bogdanovicha – ostatnim seansem filmowym.

To oczywiście pewna przesada, jednak gwałtowny odpływ publiczności z kin przed telewizory stał się wtedy za oceanem faktem. We wspomnianym filmie „Ostatni seans filmowy” widać ówczesny telewizor. Obraz w nim był niewielki, niezbyt wyraźny i rzecz jasna – czarno-biały.  Miał wszak jedną zaletę: aby go obejrzeć, nie trzeba było ruszać się z domu do kina, gdzie sześćdziesiąt czy sześćdziesiąt kilka lat temu też królowały jeszcze filmy monochromatyczne (chyba że akurat trafił się jakiś w cukierkowym, trzytaśmowym Technicolorze), uwięzione w tradycyjnym, ciasnym formacie ekranu i monofoniczne. W tej sytuacji Hollywood miało tylko jeden sposób przeciwstawienia się inwazji szklanych (wówczas) ekranów: ucieczkę do przodu. W praktyce oznaczało to przyciągnięcie widzów z powrotem do kin za sprawą takich atrakcji, które dla telewizji na wczesnym etapie jej rozwoju były nieosiągalne. Trzeba było więc zdecydowanie postawić na kolor, poprawiając przy okazji jakość odwzorowania barw natury, otoczyć widza stereofonią, a przede wszystkim posadzić go przed ekranem większym i szerszym już nie tylko od tego, który miał w telewizorze, lecz także od klasycznego ekranu kinowego. Hasłem sezonu stał się…

…film szerokoekranowy, panoramiczny

Kinematografii sprzyjał dokonujący się w niej wówczas przełom technologiczny: odejście od trzytaśmowego Technicoloru, który wymagał specjalnych, dużych i ciężkich kamer, na rzecz pojedynczego negatywu barwnego, a także zastąpienie optycznego zapisu dźwięku na planie zdjęciowym, zupełnie niepraktycznego w przypadku dokonywania na żywo nagrań stereofonicznych (a tak się je wtedy robiło), prostszym w obsłudze zapisem magnetycznym.

Było coś jeszcze: doświadczenia, ale i zapasy sprzętowe, pozostałe po próbach wprowadzenia do obiegu filmu szerokoekranowego, które Hollywood podjęło na przełomie lat 20. i 30. XX w. Za pomocą takich systemów, jak Graundeur Film czy Realife próbowano wówczas stworzyć alternatywę dla standardowego kadru filmowego, który wskutek przełomu dźwiękowego uległ niefortunnemu, zwężającemu przeformatowaniu (z 1:1,33 na 1:1,19!).

Film Jak zdobyto Dziki Zachód (1962) –  zrealizowany w Cineramie

W tych i innych systemach nakręcono w najlepszym razie po dwa, trzy filmy (w Grandeur Film m.in. western Raoula Walsha „Droga olbrzymów” z młodym Johnem Wayne’em), kiedy Wielki Kryzys podciął skrzydła tamtej małej rewolucji szerokoekranowej. Oprócz pozostawienia po sobie schedy w postaci rozwiązań technologicznych, kamer itp., miała ona tylko taki długofalowy skutek, że doprowadziła do ponownego, tym razem korzystnego przekształcenia kadru w stosowany do dziś format Academy 1:1,37.

Gdy fabryka snów ponownie rzuciła hasło „szeroki ekran”, jako pierwszy odpowiedział na nie reżyser filmów krótkometrażowych i realizator efektów specjalnych z wytwórni Paramount, Fred Waller (1886-1954), wystawiając do walki z telewizyjnym wrogiem stworzoną głównie przez siebie Cineramę. „Głównie”, gdyż w pracach nad systemem, który miał odsunąć od Hollywood widmo frekwencyjnej, a więc finansowej katastrofy, brali również udział inni ludzie kina. Na przykład jednym z reżyserów i producentów filmu „This Is Cinerama” był Merian C. Cooper, współtwórca głośnego „King Konga” z 1933 roku, trzynaście lat wcześniej pomagający w mundurze amerykańskiego lotnika wygrać Polakom bitwę warszawską z bolszewikami. Rozwiązania dźwiękowe dla Cineramy opracował Hazard E. Reeves.

Od Gance’a do Wallera

Cinerama sięga korzeniami niemego filmu Abla Gance’a „Napoleon” (1927). Fresk historyczny o Cesarzu Francuzów też wyświetlano synchronicznie z trzech taśm na ekranie panoramicznym (tyle że płaskim). Niektóre ujęcia sfilmowano oddzielnie, tak by sąsiadując ze sobą w projekcji, tworzyły tryptyk różnych obrazów (poliwizję), a inne, jak w Cineramie, trzema połączonymi kamerami jednocześnie, co dało jednolity widok panoramiczny.

W roku 1939 do akcji wkroczył już Fred Waller, ale jeszcze nie z Cineramą, lecz Vitaramą, w której aż jedenaście projektorów wąskotaśmowych (16 mm) rzutowało obraz na wewnętrzną powierzchnię wielkiej półkuli. Podczas wojny, redukując liczbę aparatów projekcyjnych do pięciu, przerobił Vitaramę na symulator strzelniczy dla lotnictwa wojskowego, który nazwał Flexible Gunnery Trainer. Dalsza redukcja projektorów – z pięciu do trzech – znalazła już zastosowanie w Cineramie.

System ten był ukoronowaniem dążeń Wallera do znalezienia takiego sposobu prezentacji filmów, który odtwarzałby wzrokowe postrzeganie rzeczywistości przez człowieka. Wynalazca tłumaczył, że zdrowy wzrok ludzki w poziomie zatacza łuk, a pole widzenia wynosi tu ok. 160 stopni, zaś w pionie – ok. 60 stopni. Docenił też znaczenie tzw. widzenia peryferyjnego albo obrzeżnego (peripheral vision), które obejmując wszystko, co mieści się na skrajach tych pól i jest postrzegane kątem oka, jakby mimochodem, odgrywa istotną rolę w nadawaniu obrazowi, jaki widzą oczy, perspektywy, głębi i trójwymiarowości.

Wystarczy więc – mówił Waller – odtworzyć te warunki percepcji w sali kinowej, aby na ekranie powstał obraz dający widzowi maksymalne złudzenie rzeczywistego widoku i obecności w świecie przedstawionym, uczestnictwa w sfilmowanych wydarzeniach.

Dlatego kamera Cineramy składała się z trzech zespolonych i odpowiednio ustawionych względem siebie kamer 35 mm, wyposażonych w obiektywy o ogniskowej 27 mm. Taśma przesuwała się z prędkością 26 klatek na sekundę, zaś same klatki były większe niż w normalnych systemach – obejmowały wysokością sześć otworów perforacji.

Tak powstały film panoramiczny formatu 1:2,59 w specjalnie wybudowanych salach kinowych trzy projektory rzutowały na ekran wklęsły o zasięgu horyzontalnym 145 stopni.

Z osobnej taśmy magnetycznej odtwarzano siedmiokanałowy dźwięk w jakości Hi-Fi.

Napoleon (1927) – reż. Abel Gance

Dech zapiera!

„Panie i panowie, to jest Cinerama!”. Tym powitaniem, wygłoszonym przez narratora, Lovella Thomasa, rozpoczynał się pierwszy film zrealizowany i prezentowany w nowym systemie – „This Is Cinerama”. Czarno-biały i normalnoekranowy prolog tego prawie dwugodzinnego dokumentu streszczał dzieje wysiłków podejmowanych od zarania ludzkości, które miały na celu stworzenie – za pomocą rysunku, malarstwa, wreszcie fotografii – obrazów odznaczających się tymi samymi atutami, co Cinerama: głębią perspektywiczną, ułudą trójwymiarowości. Następnie, już w formacie Cineramy i kolorze, rozpoczynała się właściwa część filmu – „podróżnicza” (travelogue) – ukazująca różne atrakcje turystyczne w Stanach Zjednoczonych i Europie. Publiczność z zapartym tchem stała nad olbrzymim, huczącym wodospadem Niagara, płynęła kanałami Wenecji, zwiedzała mediolańską La Scalę, brała udział w hiszpańskiej corridzie, a na koniec podziwiała wspaniałe widoki Ameryki przez przednią szybę lecącego bombowca B-25.

Jednak największe emocje – oraz sensacje zdrowotne w postaci zawrotów głowy i nie tylko… – wywoływała pierwsza sekwencja: subiektywnie sfilmowanej jazdy rollercoasterem.

Cineramę powitano entuzjastycznie. Thomas Hauersley twierdzi w artykule „Ladies and Gentleman, This Is Cinerama!” („Cinema Retro Magazine”, grudzień 2011), że projekcja filmu w żadnym innym formacie szerokoekranowym nie robiła tak wielkiego wrażenia.

Dodaje słusznie, że brało się ono nie tylko z rozmiarów ekranu, ale również z treści dokumentu „This Is Cinerama” i późniejszych travelogue movies w tym systemie, gdyż w połowie XX w. podróżowanie po świecie bynajmniej nie było tak powszechne, jak dziś.

Oczywiście, znaleźli się malkontenci, narzekający na szwy między segmentami obrazu, które zresztą starano się zniwelować.

Niepodważalne zasługi

Olbrzymie powodzenie filmu „This Is Cinerama”, który kosztował 512 tysięcy dolarów, a tylko do końca 1952 roku przyniósł 4 miliony, sprawiło, że producenci poszli za ciosem. W latach 1955-1958 powstały kolejno filmy: „Cinerama Holliday”, „Seven Wonders of the World”, „Search for Paradise” i „South Seas Adventures”.

Rok 1962 zapisał się w historii Cineramy dwoma filmami fabularnymi w tym systemie. John Ford, Henry Hathaway, George Marshall i Richard Thorpe nakręcili epicki western „Jak zdobyto Dziki Zachód” (How the West Was Won), zaś George Pal i Henry Levin stworzyli na rozległym ekranie „Wspaniały świat braci Grimm” (The Wonderful World of the Brothers Grimm). Były to dwa ostatnie filmy zrealizowane w trzyta-śmowej Cineramie. Zresztą już w nich niektóre sceny zarejestrowano techniką dającą zbliżony rezultat mniejszym kosztem i wysiłkiem – na szerokoformatowym, pojedynczym negatywie 65 mm.

W kopiowaniu, kadry z tego negatywu rozdzielano jednak na osobne obrazy do wyświetlania z trzech projektorów.

Pod szyldem Cineramy wyświetlano potem szereg filmów zrealizowanych już w całości na taśmie 65 mm, w tym tak głośne, jak „Ten szalony, szalony świat” (It’s a Mad, Mad, Mad, Mad World) Stanleya Kramera (1963), „Najwieksza historia, jaką kiedykolwiek opowiedziano” (The Greatest Story Ever Told) George’a Stevensa (1965), „Grand Prix” Johna Frankenheimera (1967) i „2001: Odyseję kosmiczną” Stanleya Kubricka (1968).

Trzytaśmową Cineramę starano się udoskonalić (Super Cinerama, Cine-miracle, radziecka Kinopanorama), ale jej los był przesądzony: pokaźne koszty zużycia taśmy filmowej, instalacji aparatury w kinach w połączeniu z niepraktycznością (zwłaszcza w realizacji filmów fabularnych) oraz pojawieniem się prostszych systemów – obok 65/70 mm: cinemascope’u na zwykłą trzydziestkę piątkę – odesłały Cineramę do lamusa. Ostatnia projekcja z trzech projektorów odbyła się w 1972 roku w Paryżu. Jakkolwiek sama Cinerama wyszła z użycia, dzięki jej sukcesowi – ale też przez jej ograniczenia, które zmusiły konstruktorów do poszukiwania wygodniejszych i tańszych systemów kina szerokoekranowego – na stałe zagościło ono, wraz ze stereofonią, w przemyśle filmowym, co nie udało się nigdy przedtem! No i nawet jeśli nie na wszystkich, to przynajmniej na niektórych barwnych panoramicznych widowiskach – z „Ben Hurem” Williama Wylera (1959) na czele – sale kinowe znów zapełniły się widzami, o czym marzono w Hollywood, gdy pojawiła się telewizja. Na tym polegają historyczne zasługi Cineramy, których nikt jej nie odbierze.

Scena z filmu This is Cinerama – scan: Chemical Engineer

Cinerama: reaktywacja

Dziesięć lat temu ubileusz sześćdziesięciolecia Cineramy nie przeszedł w USA bez echa. W bardzo nielicznych już salach przystosowanych do tego systemu zaplanowano pokazy zrealizowanych w nim pół wieku temu travelogue pictures (z „This Is Cinerama” włącznie), zrekonstruowanych w latach 2011-2012 pod kierunkiem Davida Strohmaiera, reżysera filmu dokumentalnego „Cinerama Adventure” (2002). Na DVD i Blu-ray ukazała się wtedy również specjalna edycja westernu „Jak zdobyto Dziki Zachód”.

Dokładnie 60 lat po premierze, we wrześniu 2012 odbyła się premiera filmu nakręconego – specjalnie z okazji jubileuszu – trzytaśmową kamerą Cineramy! Krótkometrażówka „In the Picture”, której reżyserem jest tenże David Strohmaier, zagościła na ekranie Cinerama Dome w hollywoodzkim ArcLight Theatre. 

W internecie można obejrzeć dwudzietominutowy film o kręceniu tegoż filmu: 

https://www.youtube.com/watch?v=O5BKZZ_59IQ