Odwiedzającym naszą stronę przypominamy klasyka kina. To legendarny film, o którym można śmiało powiedzieć, że jest pierwowzorem zacierania granicy między fabułą a dokumentem i jednocześnie ich harmonijnego łączenia. Mowa o filmie Haskella Wexlera Chłodnym okiem (1969 r.)
Poniższy tekst jest skrótem tekstu, który ukazał się na łamach FilmPRO. Publikujemy go z drobnymi zmianami zostawiając esencję. Od chwili pojawienia się tekstu, tematyka, o której piszemy, nie straciła nic ze swojej aktualności.
Tekst: Andrzej Bukowiecki
Haskella Wexlera, wybitnego amerykańskiego autora zdjęć filmowych, urodzonego w 1926 roku w Chicago (zm. w 2015 r.), nie trzeba w Polsce przedstawiać. Znają go zwłaszcza bywalcy festiwalu Camerimage, na którym często bawi. W 1996 roku festiwal przyznał mu Złotą żabę za całokształt twórczości.
Wexler jest laureatem dwóch Oscarów. Zawdzięcza je czarno-białym zdjęciom w „Kto się boi Virginii Woolf?” Mike’a Nicholsa (1966) i barwnym w „Bound for Glory” Hala Ashby’ego (1976), nawiasem mówiąc, jednym z pierwszych filmów, w których wykorzystano steadicam. Wśród trzech pozostałych filmów, nominowanych do Oscara za zdjęcia Wexlera, nie brak legendarnego „Lotu nad kukułczym gniazdem” Miloša Formana (1975).
Haskell Wexler rozpoczął karierę równo siedemdziesiąt lat temu. Znany głównie jako twórca zdjęć do filmów fabularnych, jest też reżyserem i operatorem wielu dokumentów. Znakomicie przyjęte przez krytykę i publiczność „Chłodnym okiem” (Medium Cool), to jego pełnometrażowy reżyserski debiut fabularny*.
Do swego arcydzieła sam napisał scenariusz i oczywiście zrobił niebywałe barwne zdjęcia w formacie 1:1,85. Wziął na siebie również funkcje współproducenta oraz głównego operatora kame- ry. Mamy zatem do czynienia z kinem co się zowie autorskim. Wexler porwał się na nie, zresztą z rewelacyjnym rezultatem, gdyż jako operator był najwyraźniej znużony urzeczywistnianiem, nawet w najwspanialszych i docenianych zdjęciach, cudzych wizji reżyserskich i scenopisarskich. Zbuntował się przeciw temu, podobnie jak kilku innych mistrzów kamery, by wymienić tylko Jurija Iljenkę, który wkrótce po zrobieniu fenomenalnych zdjęć do „Cieni zapomnianych przodków” Siergieja Paradżanowa zajął się także reżyserią i zrealizował m.in. głośnego „Białego ptaka z czarnym znamieniem”. Krytyka filmowa, odnotowując więcej takich przypadków, zaczęła mówić o „buncie operatorów” alboo „kinie operatorów”.
Haskell Wexler
FILM FABULARNY, ALE…
„Chłodnym okiem” filmem fabularnym? W zasadzie tak. Znamienna dla tego rodzaju kina jest choćby rama konstrukcyjna całości: ścisłe powiązanie epilogu z prologiem. W pierwszej scenie operator-reporter telewizyjny, który okaże się postacią fikcyjną i głównym bohaterem filmu, John Cassellis (Robert Forster), rejestruje kamerą pokłosie tragicznego wypadku samochodowego: wrak auta z martwym ciałem pasażerki. Ostatnia scena ukazuje śmierć Johna, który ginie również w wypadku samochodowym. Zdarzenie filmuje… Haskell Wexler. Wraz z postaciami fikcyjnymi – John to tylko jedna z nich – pojawiają się w „Chłodnym okiem” wątki fikcyjne, a więc też typowe raczej dla filmu fabularnego niż dokumentalnego. Jednakże reżyser wplata je – i fikcyjnych bohaterów – w autentyczne zdarzenia polityczne, nie inscenizowane, których przebiegu nie jest w stanie przewidzieć. Mowa o tzw. gorącym lecie w Chicago w 1968 roku. Studenci oraz bojownicy organizacji Black Power manifestowali wtedy na ulicach sprzeciw wobec polityki wewnętrznej USA i wojny w Wietnamie. W tej burzliwej atmosferze obradowała Konwencja Demokratów. John, uzbrojony w kamerę Eclair 16 mm, jaką w tamtych czasach rzeczywiście posługiwało się wielu operatorów telewizyjnych, wchodzi w tłum demonstrantów brutalnie rozpędzany przez wojsko i policję. Obie strony konfliktu biorą zapewne i jego, i towarzyszącego mu dźwiękowca Gusa (Peter Bonerz), i wreszcie samego Haskella Wexlera oraz drugiego szwenkiera filmu „Chłodnym okiem”, Mike’a Marguliesa, za prawdziwych sprawozdawców telewizyjnych! W oku cyklonu wszyscy oni są narażeni na realne niebezpieczeństwo!**
Te partie „Chłodnym okiem” są utrzymane w konwencji filmu dokumentalnego, ściślej: reportażu telewizyjnego i cinéma vérité. Wexler i Margulies wykorzystują transfokator, często w pozycji tele, a kompozycje kadru bywają rozedrgane, chaotyczne. Sekwencje inscenizowane cechuje większe uspokojenie obrazu, jednak z zachowaniem maksymalnego realizmu. Ekipa „Chłodnym okiem” nie przekroczyła progu atelier. Akcja rozgrywa się w autentycznych plenerach, filmowanych w świetle naturalnym, oraz we wnętrzach naturalnych, w których oświetlenie sztuczne oddaje charakter światła zastanego. Kolory, zresztą w całym „Chłodnym okiem”, odpowiadają barwom natury. Dialogi – poza wspomnianym okrzykiem skierowanym do Haskella Wexlera – pochodzą z nagrań dokonanych bezpośrednio na planie zdjęciowym, metodą dźwięku stuprocentowego.
NIE DLA ZABAWY
W ogólnej konstrukcji dramaturgicznej filmu warstwa dokumentalna bynajmniej nie służy jedynie za tło warstwy fabularnej – ma znaczenie równorzędne. Obie spaja wspaniała muzyka Mike’a Bloomfielda, Franka Zappy i zespołu Mother of Invention. Płynnie łączy je montaż Verny Fields, późniejszej montażystki tak słynnych filmów z lat 70., jak „Papierowy księżyc” Petera Bogdanovicha, „American Graffiti” George’a Lucasa czy „Szczęki” Stevena Spielberga. Fabułę z dokumentem w „Chłodnym okiem” scala jednak głównie postać Johna: fikcyjna, ale całkowicie prawdopodobna, zagrana z powściągliwym realizmem przez wówczas jeszcze nieznanego, a więc nieopatrzonego Roberta Forstera, którego wielu widzów mogło wziąć za naturszczyka. John wchodzi w różne relacje z innymi postaciami fikcyjnymi, np. z Gusem, z nowo poznaną przyjaciółką Eileen (Verna Bloom), z jej dorastającym synem Haroldem (Harold Blankenship). Ale robi też reportaże z tych prawdziwych, niekontrolowanych wydarzeń politycznych czy z autentycznej chicagowskiej dzielnicy Afro-Amerykanów. Zatem film fabularny i dokumentalny współistnieją w „Chłodnym okiem” na zasadzie przypominającej sprzężenie zwrotne: do dokumentu wkrada się fabularyzacja, fabuła przypomina dokument. Nie jest to jednak zabawa formalna w stylu postmodernistycznym. Służy egzemplifikacji poglądów autora – operator (!) John Cassellis to porte parole Haskella Wexlera – dotyczących tyleż ówczesnej sytuacji w Stanach Zjednoczonych, co roli mediów, zwłaszcza telewizji.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.
Na planie zdjęciowym filmu „Chłodnym okiem”
Wexler kładzie nacisk na postawy reporterów telewizyjnych, poddanych presji słupków oglądalności – wiadomo: najlepiej sprzedaje się przemoc – oraz naciskom szefów stacji, w których pracują. W jednym z najbardziej dramatycznych momentów filmu „Chłodnym okiem” John dowiaduje się, że kręcone przez niego materiały przekazywano policji i FBI w celu inwigilowania przeciwników władzy.
POWIEW NOWEGO KINA
„Chłodnym okiem”, jakkolwiek dystrybuowane pod szyldem jednej z największych wytwórni hollywoodzkich – Paramount Pictures – powstało w warunkach produkcji niezależnej. Film wyprodukowała firma H. and J. Pictures. Jest on zaliczany do czołowych dzieł tzw. nowego kina amerykańskiego z przełomu lat 60. i 70. XX w. Nurt ten – podążając śladem europejskich nowych fal, zwłaszcza francuskiej – odżegnywał się od dyktatu producentów, mamucich hal zdjęciowych, systemu gwiazd, liczebnych ekip realizatorskich i upiększającego rzeczywistość stylu glamour. Triumfowało podejście autorskie do filmu, z wyeksponowaną rolą reżysera, a film realizowało najchętniej – w plenerze i wnętrzach naturalnych – skromne liczbowo grono zaprzyjaźnionych twórców, w tym aktorów, którzy status gwiazdy mieli dopiero przed sobą. Trudno sobie wyobrazić, żeby w jakikolwiek inny sposób mogło być kręcone „Chłodnym okiem”, które miało przecież chwytać w obiektyw „życie na gorąco”, a i w partiach kreowanych przed kamerą tętnić autentyzmem.
BEZ PANAFLEXA I STEADICAMU
Wyznaczony cel udało się osiągnąć także dzięki doborowi adekwatnych narzędzi operatorskich. Pamiętajmy, w jakim momencie historii sztuki i techniki filmowej powstawał film Wexlera. Otóż działo się to z jednej strony po udowodnieniu przez Claude’a Leloucha „Kobietą i mężczyzną” (1966), że kręcąc na taśmie 35 mm, w kolorze, z ręki, w trudnych warunkach oświetleniowych, można uzyskać bardzo dobre rezultaty.
Z drugiej zaś – przed pojawieniem się kamer Arriflex 35BL i Panaflex (1972): względnie lekkich, a przy tym niewymagających blimpu przy zdjęciach z dźwiękiem stuprocentowym. Nie wynaleziono też jeszcze Steadicamu. A właśnie takie środki byłyby najbardziej odpowiednie do realizacji „Chłodnym okiem”. Wexlerowi udało się je wszakże znakomicie zastąpić. Wybrał ulubioną kamerę francuskich nowofalowców, swego czasu używaną również w Polsce – Cameflex, marki Eclair. Zbudowano do niej specjalne blimpy z lekkiego materiału, w których – z kasetą na sześćdziesiąt, sto dwadzieścia, a nawet trzysta metrów taśmy – nadawała się do zdjęć z ręki.
Jednak do nakręcenia jednej z wczesnych scen „Chłodnym okiem” – dyskusji operatorów reportaży telewizyjnych na przyjęciu – i to rozwiązanie okazało się niewystarczające. Nawiasem mówiąc, Wexler wykorzystał prawdziwe przyjęcie, na którym zgromadzili się jego koledzy po fachu. Chcąc uchwycić dużą temperaturę emocjonalną ich rozmowy, musiał stanąć z kamerą wśród nich, szybko szwenkować z jednej twarzy na drugą. Na to Cameflex 35 mm – w blimpie, bo przecież nagrywano setkę – był wciąż za duży. Został zastąpiony niewy- magającą blimpu kamerą dźwiękową na taśmę 16 mm – Eclair NPR. W „Chłodnym okiem” nie brakuje długich ujęć zachwycających m.in. niezwykłą płynnością ruchu kamery. Gdyby Wexler realizował swój film kilka lat później, mógłby uzyskać tę płynność np. za pomocą Steadicamu. Ale nie w roku 1968. Toteż albo mistrzowsko filmował z ręki, albo mocował Cameflexa na mobilnych dolkach typu Fisher czy Elemack, względnie na pojeździe własnej konstrukcji, przypominającym wózek inwalidzki.
Robert Foster jako John Cassellis
„NIEWIDOCZNE” ŚWIATŁO
Jeśli chodzi o oświetlenie w „Chłodnym okiem”, Wexler – jak już wiemy – w plenerach w ogóle nie używał oświetlenia sztucznego. We wnętrzach – przypomnijmy: w grę wchodziły wyłącznie wnętrza naturalne – świecił tak, żeby osiągnąć jednocześnie trzy cele.
Była już mowa o najważniejszym z nich: wywołaniu wrażenia, że dane pomieszczenie jest oświetlone tylko światłem zastanym. Poza tym nader skromny park oświetleniowy miał nie krępować aktorów, zapewniając im swobodę ruchów i umożliwiając naturalne zachowy- wanie się przed kamerą. Było to szczególnie istotne ze względu na fakt, że w filmie występowali także aktorzy niezawodowi. Wreszcie chodziło też o to, by kamera mogła rejestrować długie ujęcia, zataczając nawet okrąg, bez przerw na zmiany w rozmieszczeniu źródeł światła. Takim „niewidocznym” źródłem światła, które zaspokoiło wszystkie potrzeby, okazała się folia aluminiowa, rozpostarta np. na wewnętrznych powierzchniach reflektorów parasolowych. Podobno one też są wynalazkiem Haskella Wexlera. W każdym razie zrobiły wielką karierę w fotografii studyjnej. Na planie „Chłodnym okiem” folia harmonijnie rozpraszała w pomieszczeniu odbite od niej światło lamp halogenowych o mocy 750 Watów. Silniejszych, 1.000-watowych halogenów użyto tylko we wspomnianej scenie dyskusji operatorów. Aby wzbogacić plastykę obrazu filmowego, Wexler uzupełniał światło rozproszone niewielkimi źródłami światła kierunkowego, nie pozwalając, by zmąciły efekt realizmu. Realizmowi „Chłodnym okiem” przysłużyła się również ówczesna, jeszcze racjonowana nowość na rynku materiałów światłoczułych – wiernie oddający barwy negatyw Eastmancolor Kodak 5254. Swoje zrobił także – zwłaszcza w niektórych scenach nocnych czy rozgrywających się o zmierzchu – obiektyw o nadzwyczajnej jasności 0,95.
Ujęcie z filmu „Chłodnym okiem”. Za kamerą – Robert Foster
FABULARNY? DOKUMENTALNY? PO PROSTU: PIĘKNY!
Artykuł o „Chłodnym okiem” będzie niekompletny, jeśli nie napisze się w nim, że ten film jest nie tylko oryginalny, efektowny, głęboki i pomysłowo zrobiony, ale też najzwyklej – piękny.
Piękno arcydzieła Haskella Wexlera przebija z postawy Johna Cassellisa, gdy zdecydowanie sprzeciwia się zakulisowym poczynaniom sieci telewizyjnej, dla której pracuje, niemającym nic wspólnego z wolnością mediów i demokracją. Tkwi w ciepłej, a przy tym wolnej od sentymentalizmu, raczej przyjacielskiej relacji między Johnem a Eillen. Choć także w śmiałych, pełnych ekspresji i namiętności, scenach erotycznych.
Przede wszystkim jednak piękno „Chłodnym okiem” – dzieła autor- stwa bądź co bądź wielkiego operatora! – ujawnia się w tym, co stanowi domenę twórczości Wexlera, a w kinie jest w końcu najistotniejsze: w obrazie filmowym. I to niemal od samego początku, od niezapomnianego długiego ujęcia, w którym kurier mający dostarczyć nakręcony materiał stacji telewizyjnej przemierza motocyklem, w „godzinie magicznej”, arterie Chicago. Filmowany zza swoich pleców obiektywem 9,8 mm – dzięki czemu widzimy także trasę, którą ma przed sobą – wiezie rolkę z filmem odebraną od Johna Cassellisa. To na niej John nakręcił wypadek, w którym śmierć poniosła kobieta. Wtedy jeszcze nie wiedział, że w jakimś sensie zapisał na kawałku celuloidu i swoje przeznaczenie •
* Tytuł oryginalny filmu – „medium cool” – nawiązuje do teorii marshalla mcluha- na, który podzielił media na gorące (hot) i zimne (cool), zaliczając do tych drugich telewizję. Media zimne, z uwagi na niedoskonałość techniczną przekazu – pamiętajmy, że jest to teoria sprzed kilkudziesięciu lat – wymagają aktywnego odbioru intelektualnego i angażują wexler podważył ten pogląd, pokazując, że nieustanne bombardowanie szokującymi informacjami może prowadzić do emocjonalnego otępienia i moralnej indyferencji. W czasach, z których pochodzi „Chłodnym okiem” – schyłku lat 60. ubiegłego stulecia, taka konstatacja była odkrywcza.
** w trakcie jednego z gwałtownych starć ulicznych pada w filmie, z offu, słynne zdanie: „Uważaj, Haskell, to się dzieje naprawdę!” („Look out, Haskell, it’s real!”), które nie tylko przydaje ukazanej na ekranie sytuacji jeszcze większego dramatyzmu, ale niejako ma uwierzytelnić jej dokumentalny, autentyczny rodowód. Tyle że… zostało podłożone w oto mała manipulacja w filmie, który chce maksymalnie zbliżyć się do prawdy! Zbliża się mimo niej, gdyż – jak przyznał jakiś czas temu sam haskell wexler – wspomniany okrzyk, choć nagrany expost, wiernie oddaje prawdziwe emocje i myśli, jakie towarzyszyły twórcy filmu „chłodnym okiem”, kiedy z narażeniem życia rejestrował tę niebezpieczną scenę.